11.01.2012
Urodzony 11 stycznia. Daniel Tammet.
Daniel Tammet, człowiek z zespołem Aspergera. Pokonał w sobie tysiące barier, żeby przybliżyć swój wewnętrzny, unikatowy świat. Ten rodzaj autyzmu, który przejawia się w cechach zespołu Aspergera tworzy geniuszy liczb, dla których cyfry to jedyna najprawdziwsza rzeczywistość: z cyframi robią dosłownie wszystko - na skalę wręcz niewyobrażalną dla zwykłego śmiertelnika. Jednak nikt do tej pory nie umiał o tym opowiedzieć tak, jak Daniel Tammet, urodzony w wielodzietnej rodzinie w Wielkiej Brytanii w 1979 roku, który napisał i zawarł „siebie”, swoją historię i swoje postrzeganie rzeczywistości w książce pt.: „Urodziłem się pewnego błękitnego dnia”. Jego światem są liczby. Przede wszystkim one. Poszczególne liczby, każdą od 0 do 10 000 widzi nie tylko jako oddzielny kolor, ale także jako kształt, fakturę, ruch, a czasem jako emocjonalny odcień. Liczby są jego najwierniejszymi przyjaciółmi i jak mówi: nigdy go nie opuszczają; każda jest wyjątkowa i każda ma własną osobowość. Może obejść się bez ludzi, ale nie może obejść się bez liczb. Poeta dla swoich wierszy dobiera odpowiednie słowa tak, by wiersz miał klimat, właściwy wydźwięk, piękną formę, a Daniel uważa pewne kombinacje cyfr za piękniejsze od innych i to jest jego najukochańsza, najdroższa poezja. Na liczby reaguje synestezyjnie i emocjonalnie, natomiast litery są mu obojętne. O niektórych liczbach mówi tak: 1 – jest bardzo jasne, aż oślepiająco białe, jakby ktoś zaświecił mi latarką prosto w oczy; 4 – jest ciche i nieśmiałe; 5 – jest głośne, jak uderzenie pioruna albo huk fal rozbijających się o skały; 6 - to maleńka czarna kropka bez żadnego szczególnego kształtu czy faktury; zestaw szóstek to dla mnie czarna dziura; 11 – jest bardzo przyjazne; 89 – to prószący śnieg; 333 – to przepiękna liczba; 289 – liczba wyjątkowo brzydka Mówi, że gdy zobaczy wyjątkowo piękną liczbę przechodzi go dreszcz podekscytowania i przyjemności. Jako osoba autystyczna nie potrafi zrozumieć ani współodczuwać emocji innych ludzi. Nie rozumie, gdy ktoś mówi, że jest smutny, przygnębiony, czy odwrotnie: radosny i szczęśliwy. Musi sobie wyobrazić jakąś liczbę. Jeśli przyjaciel mówi mu, że z jakiegoś powodu jest smutny, Daniel wyobraża sobie, że siedzi w ciemnej otchłani szóstki – tylko w taki sposób może doświadczyć podobnego uczucia i je zrozumieć. Ale wie, czym jest miłość: „Miłości nie da się do niczego porównać - nie ma właściwego lub niewłaściwego sposobu na pokochanie drugiej osoby, żadnego matematycznego równania miłości i związku doskonałego”. Jego ulubionym fragmentem o miłości jest I List do Koryntian z Nowego Testamentu ("Miłość cierpliwa jest..."). Uwielbia liczby pierwsze. Uważa je za doskonale. Mówi o nich: „Czasami gdy zasypiam wieczorem, mój umysł nagle napełnia się jasnym światłem i przed oczami gwałtownie przepływają mi liczby, setki, tysiące. To piękne i kojące doświadczenie. Gdy nie mogę zasnąć wyobrażam sobie, że spaceruję wśród swoich liczbowych krajobrazów; wtedy czuję się bezpieczny i szczęśliwy; nigdy się nie gubię, ponieważ kształty liczb pierwszych wskazują mi drogę”. Daniel najbardziej kocha ciszę. Wszelkie hałasy jawią się w jego umyśle w kolorze granatowym. Chce od niego uciec, robi się niespokojny i mocno zalękniony. A czasami robi coś, by jeszcze bardziej zbliżyć się do ciszy, która jest w nim zawsze i która „nigdy nie pozostaje nieruchoma” - często zatyka sobie uszy. Ta cisza w nim jest jedwabistym, ciurkającym ruchem przypominającym skraplanie. Gdy zamyka oczy widzi ją miękką i srebrzystą. Każdy nagły hałas, na przykład stukanie o drzwi, sprawi mu ból i jest gwałtownym „rozbiciem tego doświadczenia”. Dzień 14 marca (to również urodziny Alberta Einsteina), jest liczbą pi – liczby, której nikt nie jest w stanie zapisać nawet jeśli miałby do dyspozycji kartkę wielkości wszechświata. Daniel tego dnia, kilka lat temu wyrecytował z pamięci (w swoim umyśle widział uformowane w jeden ciąg, niczym pofałdowane góry kształty i kolory liczby pi) przez kilka godzin, dwadzieścia tysięcy miejsc po przecinku. I, jak mówi o niej - jest cudowna i „sama w sobie powodem, by ją kochać”. Mówi o sobie: „Często się zdarzało, że naprawdę chciałem zniknąć. Po prostu, wyglądało na to, że nigdzie nie pasuję, jak gdybym urodził się w nieodpowiednim świecie”. Przykład istnienia takich osób jak D.Tammet, to kolejny dowód, że życie jest znacznie bogatsze i wspanialsze, niż nam się na ogół wydaje. Trzeba być bardzo ograniczonym człowiekiem pozwalając sobie na myślenie, że tylko to, co ja wiem, co ja rozumiem, w co ja wierzę, co ja sobie wyobrażam i sądzę jest najmądrzejsze, najwłaściwsze i najlepsze. Och, to obłudne, pyszne i aroganckie ja, które swoją rację bytu karmi bolesnym odtrąceniem innych - nawet nie gorszych, czy słabszych i pogardliwym wykluczeniem ich z "prawdy i piękna", które przecież - każdy to wie, czuje i na swój sposób rozumie - niejedno mają imię. Dziś, kiedy Daniel pokonał w sobie mnóstwo ograniczeń i przeszkód oddzielających go od świata tzw. normalnych i zdrowych ludzi, promienieje niezwykłym ciepłem i życzliwością. Intryguje oryginalną urodą swojego umysłu i ciszą, którą w sobie nosi jednocześnie zarażając innych prostotą, z jaką odbiera świat. A przede wszystkim zdumiewa spokojem i poczuciem szczęścia, w jaki wprawiają go liczby - ich doskonałe linie i kształty, ich żywa emocjonalność i barwa. Jego prawdziwy, cudowny świat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz