„Dziewiętnaście sekund” to smakowita lektura i prawdziwy majstersztyk utkany ze słów.
W rolach głównych występują: przypadek, który jest nie do końca przewidywalnym scenarzystą w śmiało reżyserowanym przez ludzi życiu oraz dwoje bliskich sobie osób, które mierzą się z decyzją o rozstaniu. Mamy więc wypalone długoletnie małżeństwo, z przyczyn nie do końca jasnych i uświadomionych. Wydawałoby się, że bez powodu, chyba, że wystarczającym powodem do rozstania jest upływający czas, który nadwątla siłę związku i powoduje utratę jego świeżości.
Sandrine i Gabriel decydują się rozstać podczas ostatniego swojego spotkania zaaranżowanego na stacji paryskiego metra. Umawiają się w taki sposób, że jeśli ona będzie chciała z nim zostać, przyjedzie o 17.43 w trzecim wagonie pociągu. Jeśli jej nie będzie, będzie znaczyło, że właśnie się wyprowadza z ich wspólnego mieszkania. Żadne z nich jednak, nie bierze pod uwagę innych ewentualności, jak na przykład zaistnienia tragicznego w skutkach wypadku, który mógłby uniemożliwić jakikolwiek wybór, pokrzyżować wszystkie plany i umowy, a w rezultacie całą sytuację przedstawić opacznie…
To niewielkie dzieło trzeba czytać na jeden raz, by nic z natężenia opisywanych uczuć i intencji autora nie uronić. Każdy rozdział to jedna sekunda rozciągnięta do swoich maksymalnych granic. Ile może zmieścić jedna sekunda? Ile myśli, odczuć, ile wspomnień, a ile wymiernej rzeczywistości? Jak wiele można się dowiedzieć o sobie w ciągu 19 sekund? Jak wiele intymnych chwil straci, a ile zyska swoje znaczenie w tak niemożliwie krótkim do zarejestrowania czasie?
Reporterska podróż po emocjach bohaterów przeprowadza czytelnika przez świat złożonych relacji, jednak za sprawą nieprzewidzianego przypadku miażdży jego wiarę w fundamentalne poczucie bezpieczeństwa i pewność, że o czymkolwiek decydujemy w naszym życiu.
Czy Pierre Charras, autor tej zgrabnej powiastki zaskakuje pogrążonych w lekturze?
Z pewnością tak.
Ale jeszcze bardziej uświadamia nam pewien ważny fakt - nam, śmiertelnym, choć egoistycznie zapatrzonym w swoją wszechmoc ludziom, z reguły wydaje się, że gdy sami chcemy o czymś zadecydować, sami pokierować swoim życiem, jest to w naszym mniemaniu w pełni uzasadnione i usprawiedliwione. Natomiast, gdy o wyborze tego samego decyduje jakikolwiek przypadek, ślepy-i-głuchy los, pogrążamy się w bólu i poczuciu niesprawiedliwości.
Książka niewątpliwie kieruje nasze myśli ku pogłębionej refleksji, co w towarzystwie intensywnych przeżyć bohaterów nie jest ani zbyt trudne, ani czasochłonne.
Zdecydowanie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz