Czym trzeba być albo jak bardzo trzeba być pozbawionym życia, by dać komuś powód do nazwania go „martwym” mimo, że posiada realne dowody na istnienie? Christos Tsiolkas pokusił się o powieść, której zasięg szerokimi ramionami obejmuje kontynent australijski i Europę. Rzecz ujmując od końca: to mroczna, pesymistyczna aczkolwiek bardzo żywa narracja ukazująca współczesną Europę w przyćmionym, wątłym, wręcz ledwo tlącym się świetle. To - według narratora - zgnilizna, nowotwór toczący stary, chory organizm naszego kontynentu, to odrażające zepsucie i smród. Nic więcej. Nic więcej?! Australijczyk Isaac, z pochodzenia Grek (nie Żyd, jakby wskazywało jego imię), syn greckich emigrantów, fotografik - gej zainspirowany opowieściami swojego nieżyjącego już ojca, wyrusza do Europy w sentymentalną podróż, w poszukiwaniu ducha swoich przodków, swoich korzeni i wszystkiego tego, czego próżno mu szukać w Australii: ciągłości kulturowej, realnej wiedzy o swoim pochodzeniu i rodzimej kolebce. Jednak, kiedy główny bohater dociera do Europy – podróż swą zaczynając od Grecji, poprzez Czechy, Francję, dobiwszy do Wielkiej Brytanii jego entuzjazm o pozytywnym zderzeniu ze swoją przeszłością zdecydowanie traci impet, pozbawiając go energii i wszelkich złudzeń. Kontynent europejski jawi się podróżującemu jako przygnębiające i odrażające miejsce opanowane przez antysemityzm, prostytucję, wszechobecną wulgarność, przemoc oraz społeczne psychozy – ujawniane najczęściej wobec imigrantów. Przykra intensywność, z jaką odbiera Stary Świat jest porażająca. Brud, smród ulic, śmietnik na przedmieściach wielkich miast, przygodny i łatwo dostępny seks budzi jego niesmak, choć z premedytacją, wręcz perwersyjną przyjemnością zanurza się w zastanej rzeczywistości: przegniłej, martwej przestrzeni, nad którą unosi się nieśmiertelny, zatrważający duch Holocaustu. Zamiast do ziemi obiecanej, krainy mitologicznej dotarł do miejsca, w którym dosłownie wszystko świadczy o duchowej martwocie i marazmie, w jakiej utknęli Europejczycy. Można się zastanawiać, dlaczego Isaac nie wystrzega się tych miejsc? Dlaczego ich nie unika, wręcz zamierzenie porusza się w stronę mętnych środowisk, nie stroniąc przy tym od narkotyków i przygodnego seksu? Czy dlatego, by jeszcze bardziej przekonać się o raku, jaki toczy stary kontynent, czy też po to, by zmierzyć się z własnymi demonami - przekleństwem rodziców - prowadzącymi go prosto w ramiona szaleństwa? Przeczytać książkę warto, nie tylko po to, by znaleźć na to pytanie odpowiedź. W gruncie rzeczy nie interesuje czytelnika bohater i jego demony. Czytelników - Europejczyków może zaintrygować to odległe, umocowane w dalekiej Australii spojrzenie na naszą europejską rzeczywistość: czy to, w czym tkwimy od pokoleń i czego już nie dostrzegamy, bo jesteśmy zbyt blisko, jest naprawdę aż tak zmurszałe i zmierzające do upadku, czy to tylko skrajny punkt widzenia autora - szukaniem dziury, znalezieniem jej i dopowiedzeniem sobie najgorszej reszty. O nas i naszym kontynencie…
Christos Tsiolkas, "Martwa Europa", tłum. Maciej Płaza, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo, 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz